W niedzielę 22 kwietnia miałem okazję wziąć udział w turnieju Kings of War – Manticowej wersji Warhammera Fantasy Battles.
Na turniej zapisałem się miesiąc wcześniej, ubolewając nad brakującymi ponad 500 punktami w niepomalowanych modelach. Krótki rachunek co potrzeba, ile da się upchnąć w artefaktach i wyszło, że najlepiej będzie domalować 10 Blade Dancerek i Dark Lorda na Black Dragonie. Oczywiście nie zdążyłem, jednak udało mi się nałożyć kolory bazowe i miejscami zrobić highlighty.
Koniec końców z modeli pomalowanych udało mi się zmontować taką oto rozpiskę:
|
Turniej organizacyjnie OK, nie ma się co czepiać, że ochrona nie chciała nas wpuścić na salę, czy że ciągle były fakapy przy parowaniu i podawaniu wyników – wszystko na luzie 😉
W pierwszej bitwie zwycięstwo z Yerginem i jego szczurami, pewnie w dużej mierze dzięki uznaniu z jego strony, że moja jednostka zatrzymała się poza zasięgiem jego szarży (tak miało być, ale źle ustawiłem). Wielkie dzięki! To i super szczęście w rzucie na Nerwy – dwa razy wynik 1:1 przy zbieraniu się mojej obitej hordy Spearmenów.
W drugiej bitwie totalna porażka z Gregxem i jego krasnoludami. Nie wiedziałem, że one na tych borsukach tak szybko biegają. Na pewno muszę przemyśleć taktykę rozstawiania.
W trzeciej przeciw Siłom Natury Przema. Tu dostałem jeszcze większy łomot. Dopiero w tej bitwie przypomniałem sobie, że „po biegu” smok może wykonać jeden obrót. Damn!
Czwarta bitwa pozakonkursowa przeciw krsnoludom Bro Bru, tu również dostałem łomot, ale już poza turniejowym ciśnieniem.
Turniej wygrał MiSiO, dodatkowo zgarniając nagrodę za najładniej pomalowaną armię The Trident Realm of Neritica.
Koniec końców turniej udany, pograłem przeciw ładnie pomalowanym armiom i wyniosłem sporo nowych doświadczeń, a miejsce zająłem 12 (na 15 graczy) 😉